wyświetlenia
W 1995 roku życie Christophera Reeve’a zmieniło się dramatycznie. Aktor, znany na całym świecie z roli Supermana, uległ poważnemu wypadkowi podczas jazdy konnej. Doznał uszkodzenia rdzenia kręgowego i został sparaliżowany od szyi w dół. Dla Reeve’a był to moment całkowitego załamania - nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim psychicznego. Trafił do szpitala w stanie głębokiej depresji, nie widząc sensu w dalszym życiu.
Właśnie wtedy pojawił się Robin Williams. Zamiast typowej, poważnej wizyty, aktor postanowił zrobić coś zupełnie nieoczekiwanego. Wszedł do sali szpitalnej przebrany za lekarza, mówiąc z przesadzonym, rosyjskim akcentem. Chwilę później oznajmił Reeve’owi, że przyszedł przeprowadzić… badanie per rectum. Cała sytuacja była tak absurdalna i niespodziewana, że Christopher Reeve wybuchnął śmiechem.
Jak później wspominał sam Reeve, był to pierwszy raz od wypadku, gdy naprawdę się roześmiał. Ten moment okazał się przełomowy. W swojej autobiografii „Still Me” opisał wizytę Williamsa jako chwilę, w której po raz pierwszy od tragedii poczuł, że wciąż jest sobą - że życie, mimo wszystko, może mieć jeszcze sens. Śmiech stał się dla niego sygnałem, że nie wszystko zostało stracone.
Gest Robina Williamsa nie był jednorazowym aktem. Przez kolejne lata aktor regularnie wspierał Reeve’a - emocjonalnie, prywatnie, ale także publicznie, angażując się w działania na rzecz badań nad urazami rdzenia kręgowego. Ich relacja stała się symbolem prawdziwej przyjaźni i dowodem na to, jak ogromną moc może mieć humor, empatia i zwykła ludzka obecność.
Ta historia do dziś porusza ludzi na całym świecie. Pokazuje, że czasem jeden nieoczekiwany żart, wypowiedziany w odpowiednim momencie, potrafi zrobić więcej niż tysiąc poważnych słów.
Źródło foto: people.com, thishowthingswork
Rozmowy na Facebooku